Strefa 3

O tym pokemonie ledwo co wiedział, ale coś mówiło mu, że lepiej jest się wycofać. Szybko pobiegł w innymi kierunku rozglądając się za czym innym.

Chikorita! Słodka, mała Chikorita. Znana dobrze w jego regionie, jednak... Wolał jej nie brać. Była słodka, ale potrzebował czegoś trochę więcej dla uzupełnienia drużyny niż pokemon z tylko jednym typem. Szedł Dalej.

Czy to? Tak! SHINY TROPIUS. Musiał go mieć. Gdyby zajmował się czymkolwiek innym, w tym momencie rzuciłby to. Szybko rozsypał sobie trochę karmy na rękę i zaczął powoli podchodzić do pokemona.
- Heeej... Chciałbyś trochę? - Tu wskazał na karmę i wyciągnął rękę z nią do pokemona. Uśmiechając się lekko. Tak naprawdę był podekscytowany. Tuż obok niego stał Shiny Pokemon! Jego Pierwszy w Życiu, Shiny Pokemon! Chciał się z nim zaprzyjaźnić więc starał się o jak najlepsze pierwsze wrażenie.

- Spokojnie. Ta karma nie jest Zatruta... - Powiedział powoli, starając jak najmniej się ruszać. Przyglądał się temu co robi pokemon. Wygląda na to że chyba powoli zyskuje jego zaufanie. Zaczął czekać, na to czy pokemon weźmie karmę czy nie. Napięcie Trwało.

Oh, zapomniał o tym że pokemon może nie wiedzieć że chce go złapać. Postanowił więc o tym poinformować samiczkę. - Wieeesz... Przybyłem po to żeby znaleźć jakiegoś silnego pokemona do mojej drużyny. Wydajesz się silna... Chciałbym żebyś do mnie dołączyła! - Powiedział, jednak nie wyjął jeszcze pokeballa. Chociaż w razie czego przygotowywał się już do akcji.

- Cóóóż... Dużo podróżuję. Staram się opiekować moimi pokemonami! Jeśli pójdziesz ze mną na pewno się tobą zaopiekuję i... - spojrzał na Banany. Więc to skąd się biorą, racja? Interesujące... - Emm... Co mam z tym zrobić? - Spytał patrząc się na owoce. - Nie bolałoby cię gdyby ktoś wyrwał któryś z tych bananów? - Spytał, niepewnie zerkając na szyję Tropiusa. Jeśli naprawdę te pokemony bolało zabieranie bananów to... chyba zacznie unikać tego pożywienia. Wracając: Przyglądał się przyjaźnie dzikiemu pokemonowi.

Pomimo ogromu obowiązków Eliah znalazł jednak odrobinę czasu, by niedzielnym popołudniem wykorzystać zakupioną wcześniej wejściówkę na safari. Na bilecie widniało "Gady i Płazy", co tylko napawało go entuzjazmem. Być może znajdzie tu niezbyt urodziwą ropuchę o usposobieniu księżniczki, albo innego, oślizgłego stwora, który przez sam swój wygląd byłby skazany na spędzenie całego swojego życia w zamknięciu. Niby takie safari jest elegancko wyposażone i na pewno nie żyje się na nim źle, ale to zawsze co innego niż wolność ...w Pokeballu, w kieszeni trenera.

Cóż, postanowił nie być niegrzeczny i wziął sobie jeden z bananów, bardzo delikatnie, wciąż obserwując pokemona. Czy się nie spłoszy? - Więęc... Na twoim ciele rosną banany, tak? Nigdy nie widziałem czegoś takiego... No... Poza jednym pokemonem w moim regionie... - Przypomniał mu się Paras. Jednak szybko odgonił te myśli. - Zresztą... Nieważne! - Wolał nie rozważać takiej możliwości. Zbyt mroczne. Po chwili powoli spróbował pogłaskać pokemona. - Naprawdę mi się podobasz. - Powiedział.

Przemierzając safari chłopak natknął się na całkiem uroczą drzewną żabcię. Daleko temu było do jakiejkolwiek ropuchy. Urocze płazy to jednak nie było to, czego poszukiwał, więc zostawił pokemona w spokoju i powędrował dalej.

Ten wyglądał jakoś tak niepozornie i słabowicie. Eliah uznał, że lepiej będzie sobie odpuścić i zostawić go pod opieką właścicieli Safari, większa prawdopodobieństwo, że wtedy coś z niego wyrośnie.

Eliah dostrzegł kolejnego stworka i przystanął. Tak, ten Gible zdecydowanie zdobył jego sympatię. Teraz należało tylko zdobyć również sympatię Gible'a. Chłopak poszperał chwilę w kieszeni, po czym wyciągnął pełną garść karmy pierwszej klasy. A przynajmniej tak reklamowano ją przy wejściu na safari... No i kosztowała krocie, jakby była co najmniej dwóch klas pierwszych.
- Siemanko - zagadał - Chcesz trochę? - przykucnął wyciągając do Pokemona otwartą dłoń i pokazując smakołyki - Masz taką wielką paszczękę, że na pewno mógłbyś wszamać dwa razy tyle.

Zaczął ją delikatnie głaskać. - Wiesz co? Naprawdę przydałby mi się ktoś taki jak ty! Na Pewno jesteś silna! - powiedział przyglądając jej się. Wydawała się dosyć duża. Jeszcze Nigdy nie widział jakiegoś słabego-wielkiego pokemona! Poza tym... wyglądała nieco dziwnie... Te kolory... Nie był sam pewien co to znaczyło. Nie był nawet pewien jaki to dokładnie był typ.

Nie wiedział nawet że te pokemony umieją mruczeć. Cóż, nawet zbytnio nie wiedział jaki to dokładnie gatunek pokemona. Jednakże dalej głaskał. - Wiesz... Jeśli tu zostaniesz, już raczej mnie nie zobaczysz... a nie ma żadnej gwarancji że trener jaki cię złapie po mnie będzie tak miły, racja? Ze mną będziesz na pewno dobrze traktowana! - Nie chciał się poddawać. Złapie Tego Pokemona, chodźby nie wiadomo co!