Dżungla

Południowa część Rajskiego Półwyspu jest gęsto zarośnięta tropikalną roślinnością, klimat jest też tropikalny. Wstaje słońce, jest gorąco, potem leje, słońce zachodzi, noc... monotonia do potęgi. Inna sprawa, że jest tu masa pokemonów mrocznych, duchów, robali i trawiaków. Im głębiej w las tym są to egzemplarze rzadsze i silniejsze, ale nie jest tu też całkiem bezpiecznie. Łatwo się zgubić w gęstwinie, w dodatku przez dżunglę biegnie ogromna rzeka, a także można się tu natknąć na bagna. W całej dżungli jest jedno miasto i jedna wytyczona droga, jak wyjdziecie poza nie to radźcie se sami...

Szedł drogą razem ze wszystkimi swoimi pokemonami. - Tylko nie oddalajcie się zbytnio. Nie chcę was zgubić. - Powiedział jednocześnie patrząc czy gdzieś znajduje się jakiś pokemon, którego jeszcze nie ma w drużynie a jest godny złapania. Był pewien że to miejsce skrywa gdzieś jakiegoś niesamowitego pokemona, nie był pewien jednak gdzie dokładnie. Na razie szedł wolnym krokiem po ścieżce, może potem trochę zejdzie ze szlaku, ale na razie wolał zobaczyć co można złapać bez większego ryzyka.

W sumie, skoro na drodze nie było nic ciekawego, postanowił wyruszyć w dzicz. - Trzymajcie się blisko mnie! - zakomunikował do pokemonów po czym zrobił pierwszy krok w głąb dżungli. Czuł że jest tam coś wartego złapania, trzeba tylko zaryzykować! Szedł powoli, patrząc, aby ostrożnie stawiać każdy swój krok, szedł w stronę z której dało się słyszeć dźwięki jakiegoś pokemona. - Idźcie po cichu. - wyszeptał do swoich towarzyszy. - Weźmiemy go z zaskoczenia! - starał się ograniczyć dźwięki wydawane przez swoje poruszanie się, licząc że nie wpadnie na nic naprawdę groźnego.

- Nie, to nie to. - odparł cicho. Nie przyszedł tu bo byle słabego pokemona! Już w sumie miał robaczego stworka. Potrzebował czegoś więcej! Czegoś silnego! Wędrował dalej, rozglądając się co krok, czy gdzieś nie czai się jakiś pokemon. Nie chciał niczego spłoszyć, więc co chwila spoglądał na swoją drużynę, czy nadal wszystkie pokemony idą za nim, oraz czy są cicho. W razie czego pokazałby im gestem, żeby były ciszej. - Oby tylko żaden się nie zgubił. To byłoby okropne! - pomyślał, ale szybko odgonił tą myśl. Jest dobrym trenerem, więc będą grzecznie za nim iść.... racja?

Postanowił schować prawie wszystkie pokemony - Zostawiając tylko i wyłącznie Kate (Buizela) oraz Maxa (Pidgeya), wiedział że ta dwójka na pewno mu w razie czego pomoże i łatwo będzie mogła nadążyć za nim. Nasłuchiwał kolejnych dźwięków pokemonów, aby wiedzieć gdzie się kierować - starał się iść tam gdzie słyszał większe, potężniejsze pokemony. Co chwila też się rozglądał dookoła, czy czasem coś się nie czai na niego.

Kolejny ptak? Te chyba miały groźne ewolucje... Albo całkiem niegroźne? Nie pamiętał. Na wszelki wypadek poszedł w nieco innym kierunku, aby nie wpakować się w żadne kłopoty. Czemu ciągle trafiał na jakieś słabe stworzenia? Nie postanowił się jeszcze poddawać! Dzień był jeszcze młody, więc miał jeszcze trochę czasu, na przeszukiwanie Dżungli. Nie przejmował się tym że jeszcze nic nie złapał, myślał tylko o tym jakie stworzenia mogą się tutaj kryć? Oczywiście nie zamyślał się zbyt głęboko, jako że wciąż starał się unikać niebezpieczeństw jakie mogą się kryć w tym miejscu.

Ha! Coś tu jest! Przyspieszył kroku, aby zobaczyć co to dokładnie było. - Przygotujcie się do walki. - powiedział do pokemonów. - Prawdopodobnie niedługo zacznie się starcie. -starał się dopatrzyć co dokładnie goni. Jakiś wąż? Coś większego? Ptak? Cokolwiek by to nie było, miał już przygotowany pokeball w razie czego. Staral się zachować spokój i uważać na kroki, nie chciał w coś wpaść, ale... to mogło być coś rzadkiego! Nie chciał tracić szansy!

Już myślał że w końcu uda mu się coś upolować, a tu... Bulbasaur. Wcale nie tego szukał. Zaczął powoli robić kroki do tyłu, aby potem pobiec razem ze swoimi towarzyszami w zupełnie innym kierunku. Nie bał się go. Bulbosaury były przecież calkiem popularne, tam skąd pochodził. Po prostu nie chciał go już bardziej wkurzać pokemona. Wrócił znów do tego co robił wcześniej - szukania czegoś wartego uwagi. Był już chyba w miarę głęboko w dżungli, żeby znaleźć coś dobrego, racja?

Śpiew! Brzmiało bardzo pięknie, nie chciał nagle przerwać tego "Koncertu", zaraz pokazał swoim pokemonem jeszcze raz by były cicho i starał się jakoś zobaczyć co się może kryć wśród tych drzew. Na początku powoli, delikatnie skradał się w kierunku śpiewu, aby nie wystraszyć ptaka. Oby tylko stworek nie chował się na jakimś naprawdę wysokim drzewie. Nie był nawet pewien czy da się wspinać, po nich. Cóż, zawsze mógłby też wysłać Maxa, aby zbadał śpiew. Ale Wolał tego na razie nie próbować. Nie wiedział na razie co to dokładnie mogło być.

- Ah. - Pomyślał. Kolejne pare minut zmarnowane. Co prawda ptaszyna ładnie śpiewała, ale to wciąż nie było to czego szukał. Postanowił powoli, odejść dalej, zostawiając ptaka w spokoju. - Tu musi być coś... ciekawszego. - Już jednego latajacego pokemona mam, więcej raczej nie potrzebuję. - Pomyślał. Gdyby tylko wiedział o tym że Oricorio potrafią zmieniać typ... Niestety o Alolańskich pokemonach pojęcia miał... Bardzo małe. No, ale. To raczej jego strata.

Starał się nie zwracać uwagi na Pidgey'a. Nie wiedział zbytnio co powiedzieć, nie chciał także płoszyć potencjalnych nowych pokemonów. - Co tu tak cicho? - pomyślał. - Czy to jakaś mało odwiedzana część Dżungli? Ciekawe czemu... - zastanawiał się starając zachować ciszę. Chociaż... Czy Powinien? Z jednej strony wiedział że może powinien nieco uspokoić swojego Pidgey'a.. ale z drugiej... czuł że coś może tu czyhać. Postanowił na razie się nie odzywać.

Zaczął powoli starać się wycofać z tej strefy... może go jeszcze nie zauważono? - Przygotujcie się do walki. - wyszeptał do swoich pokemonów. Teraz to się nieźle wpakował. Ile mogło być tych stworów? 2? 3? 5? Może nawet więcej? I co to w ogóle mogło być? Cokolwiek by to nie było. Wyglądało groźnie, wolał z tym na razie nie zadzierać. Lepiej się usunąć z tego miejsca zanim... Cóż, zanim cokolwiek na niego teraz poluje, usunie go ze świata żywych.

Szybko złapał swoje pokemony w ręcę i zaczął uciekać, starał się znaleźć miejsce bardziej na boku, gdzieś gdzie nie będą go gonić... jednocześnie biegnąc ile miał siły w nogach. NA BOSKIE MOCE ARCEUSA, SKĄD ONE SIĘ TUTAJ WZIĘŁY. Nie chciał nikogo tu wkurzać! Przyszedł tylko na łowy, i - proszę, wkurzył jakieś pokemony, pomimo tego że starał się zachować ciszę i spokój w tym miejscu! Czuł wielkie napięcie. Jednocześnie złość i strach. ZA CO TO WSZYSTKO. Cóż, postanowił odłożyć rozmyślania na nieco później. Na moment w którym nie będzie goniony przez bandę wkurzonych pokemonów.